Niezrozumiałe zwroty i słowa

Pytanie: Po co uży­wać słów i zwro­tów, któ­rych nikt nie ro­zu­mie?

OdpowiedźKie­dy w 2013 roku upu­blicz­ni­łem pierw­szą wer­sję Wy­klę­te­go Anio­ła jed­nym z za­rzu­tów, któ­re usły­sza­łem pod ad­re­sem książ­ki, było do­słow­nie: „śre­dnio­wie­cze bez śre­dnio­wie­cza”. I rze­czy­wi­ście przy­znać mu­szę, iż był to za­rzut praw­dzi­wy, po­mi­mo że od sa­me­go po­cząt­ku mia­ła to być książ­ka fan­ta­stycz­na, a nie hi­sto­rycz­na. Po­sta­no­wi­łem się przyj­rzeć temu bli­żej i do­sze­dłem do wnio­sku, że war­to by­ło­by coś z tym zro­bić. Tak zro­dził się po­mysł na po­praw­kę, to spra­wi­ło, że z dnia na dzień po­czą­łem zgłę­biać hi­sto­rię i ję­zyk sta­ro­pol­ski, to było przy­czyn­kiem do wy­da­nia dru­giej wer­sji, po­pra­wio­nej i roz­sze­rzo­nej.

Nie­ste­ty, im bar­dziej się za­głę­bia­łem w niu­an­se ję­zy­ka sta­ro­pol­skie­go, tym wię­cej na­po­ty­ka­łem trud­no­ści z za­adap­to­wa­niem go we współ­cze­snej mo­wie. Nie­któ­re zda­nia, dia­lo­gi sta­wa­ły się mało czy­tel­ne. Spo­wo­do­wa­ne jest to tym, że ol­brzy­mia licz­ba słów nie jest już w uży­ciu, lub część z nich za­tra­ci­ła daw­ne znacz­nie. Do­ty­czy to tak­że zwro­tów, ale i szy­ku wy­ra­zów w zda­niu.

Aby po­ra­dzić so­bie z tym pro­ble­mem, po­sta­wi­łem na ję­zyk hy­bry­do­wy, zda­jąc so­bie spra­wę, że nie wszyst­kim może przy­paść on do gu­stu, ale wy­da­ło mi się to naj­lep­szym roz­wią­za­niem. Dziw­nie bo­wiem wy­glą­da­ło­by, gdy­bym na­pi­sał książ­kę ję­zy­kiem współ­cze­snym, wtrą­ca­jąc w kil­ku miej­scach słów­ka lub zwro­ty sta­ro­pol­skie. Ta­kie wtrę­ty, spraw­dzi­łem to do­świad­czal­nie, wręcz ra­zi­ły.

Dla­cze­go w ogó­le uży­wać słów i zwro­tów nie­zro­zu­mia­łych lub mało zro­zu­mia­łych? W tym kon­kret­nym przy­pad­ku cho­dzi­ło mi o nada­nie opo­wia­da­niu pew­ne­go kli­ma­tu od­le­głych cza­sów i sty­lu daw­niej­szych pi­sa­rzy. Z dru­giej stro­ny uwa­żam, że po­win­ni­śmy czę­sto wra­cać do hi­sto­rii na­sze­go ję­zy­ka i czer­pać z nie­go jak naj­wię­cej, gdyż za­wie­ra on wie­le cie­ka­wych słów i zwro­tów, któ­re nie wie­dzieć cze­mu po­szły w za­po­mnie­nie. Nie­któ­re z nich mogą brzmieć dziś dzi­wacz­nie, ale moim zda­niem od­da­ją do­kład­niej isto­tę rze­czy niż ich współ­cze­sne od­po­wie­dni­ki.

Np:

Ocz­nik, od pol­skie­go sło­wa „oko”, czy­li oku­lis­ta; po­życz­ka z fran­cus­kie­go „oku­liste”.

Ocz­ki, ocz­ni­ki, ocz­ni­ce, wzro­czni­ki, od oczu i wzro­ku, czy­li oku­la­ry; po­życz­ka ze średn. ła­ciń­skie­go „oku­lar­ium” – ozna­cza­ją­cy otwór na oko w przył­bi­cy skó­rza­nej.

Zę­biarz (zę­bnik), od pol­skie­go sło­wa „ząb”, czy­li den­ty­sta; po­życz­ka z fran­cus­kie­go „den­tiste”.

 – – –

Lu­bi­my po­słu­gi­wać się ob­cy­mi ję­zy­ka­mi, za­po­ży­cza­my zbęd­ne sło­wa z tych­że ję­zy­ków i co­raz czę­ściej za­miast prze­cin­ków i kro­pek uży­wa­my wul­ga­ry­zmów, co nie tyl­ko jest ra­żą­ce, ale wręcz po­wie­dział­bym pry­mi­tyw­ne i świad­czy o ubó­stwie ję­zy­ko­wym da­ne­go czło­wie­ka. Pod­czas gdy przyj­mo­wa­nie ob­cych, zbęd­nych słó­wek do ro­dzi­me­go ję­zy­ka jest zwy­kłym jego za­chwasz­cza­niem, się­ga­nie po sło­wa uzna­wa­ne dziś za prze­sta­rza­łe może być do­sko­na­łym spo­so­bem na jego od­bu­do­wę i wró­ce­nie do ko­rze­ni. Nie­ste­ty po­do­bno ję­zyk pol­ski (i nie­miec­ki) to naj­bar­dziej za­chwasz­czo­ny ję­zy­k na świe­cie, dla­te­go po­win­niśmy za­dbać o je­go czy­stość oraz szu­kać wła­snych słów i okre­śleń, za­miast bez­kry­ty­cznie za­po­ży­czać obce sło­wni­ctwo i ter­mi­ny.